Gałąź Andrzeja – Rodzina KlemmPrzybyli z Warszawy. Albin Klemm człowiek cichy, spokojny, głęboko wierzący po powrocie ze studiów za granicą poznał w kościele ( ewangelickim) Adelę-siostrę zakonną. |
---|
![]() |
Najmłodszą córkę Stefana (21) Zosię wybrał sobie Janek. O dwa lata młodsza długo nie odpowiadała na jego zaloty. Odrzucała nawet jego pomoc w ogródku. Kiedyś, celowo w trawie położyła druty i adorator podlewając jej kwiatki i warzywa podarł sobie spodnie. Incydent skończył się przeprosinami i starannym zszyciem spodni. Przełom nastąpił w wakacje 1939r. Przyjechali z Warszawy by odwiedzić przyjaciół i oboje postanowili dalej żyć razem. Zosia niebawem wyjechała do Warszawy i zamieszkała u Sióstr. Podobnie inni Kujawiacy szukali szans w stolicy. Jerzy Grabanowski z Lubrańca przez długie lata związany był z naszymi Klemmami. Razem prowadzili interesy, razem w konspiracji w AK. Stefania, siostra Jana, z łapanki razem z ze swoją siostrą znalazła się na robotach w Niemczech. ( „lewe papiery” załatwione przez kolegów z AK pozwoliły jej po urlopie pozostać w Warszawie). W tym czasie w 1942r Jan poślubił Zosię w kościele katolickim Św. Krzyża. „Żbik” –taki pseudonim przyjął w organizacji, w listopadzie 1939 r. trafił do konspiracji. Był żołnierzem III Obwodu Warszawa–Wola, Zgrupowanie Waligóry AK. W 1942 r. grupa weszła w skład AK Zamieszkali przy ul. Tyszkiewicza 12 na Woli (zdj.1). Tu odbywały się spotkania konspiracyjne. Dla nieproszonych gości zawsze na stole były rozdane karty do gry i „…patefon grał na zmianę tango, nasze tango ukochane”. Jan z kolegą Jurkiem otworzyli w Pruszkowie przy ul. Kraszewskiego restaurację. Największą rolę pełniły tu młode i ładne panienki Regina i Stefcia. W czasie Powstania Jan musiał się ukrywać w Otwocku. Trudno opisać dramat Powstania. Tragiczny los spotkał też naszą rodzinę. Ociec Jana Albin w bramie przejściowej przy ul. Karolkowej 48 (zdj.2)razem z kilkudziesięcioma mężczyznami został rozstrzelany przez Okupantów. Ranny doczołgał się do pobliskiej stolarni, ale i tu dosięgnął go ogień. Spalonego męża rozpoznała żona po kawałku materiału marynarki. Szczątki w małej trumience leżały w altance na Woli i po wojnie złożono do grobu na cm Ewangelicki na ul Młynarskiej. Po śmierci jego drugiej żony wykonano ekshumację zwłok i pochowano do grobu żony.(59aleja,39 grób) W powstaniu w pobliżu Intrako zginął 19-to letni Jerzy, ukochany brat Jana i Stefy. Ogrom zniszczeń i tragedii widać był na każdym kroku. Koncentracja krwi, bólu, rozpaczy miała miejsce w prymitywnych warunkach szpitalnych. Tu trafiali nie tylko żołnierze powstańcy. Ranni konali na podłodze w obecności bezradnych pielęgniarek. W tych warunkach pracowały w Szpitalu Karola i Marii przy ul. Leszno -Regina i Stefania. Przenosiły tu rannych ze szpitala Łazarza. Po upadku Powstania zagoniono Warszawiaków do hal kolejowych w Pruszkowie, a stąd w następnych dniach transportowano ich do obozów koncentracyjnych. Jerzy Grabanowski w czasie przemarszu do hali w sprytny sposób ukrył się i w nocy przy pomocy kolejarza uciekł do domu. Nie udało się uratować Reginy i Stefanii. Obie trafiły do Oświęcimia. Pewnego dnia po apelu porannym oglądano dłonie więźniarek i 200 najmłodszych wywieziono do fabryki żarówek samolotowych Osram w Niemczech. Tak uratowała się Stefania. Regina ciężko chorowała, uznano ją za zmarłą i wyrzucono na stos trupów. Obsługa obozowa transportująca ciała do pieców zauważyła u niej objawy życia. Z powrotem znalazła się w baraku. Po wyzwoleniu wróciła do swoich, ale nie odzyskała straconego zdrowia. Wcześnie zmarła, pochowano ją na cm w Lubrańcu.(zdj.5) Jan z Zosią w zaawansowanej ciąży uciekali z płonącej i w gruzach Stolicy do rodziny koło Węgrowa. Domyślamy się jakie napotykali trudności, gdyż pieszo przedzierali się przez front. Mieszkali w Liw, a później na swoim w Węgrowie. Z powodu choroby płuc wcześnie poszedł na rentę. Pracował społecznie, m.in. w PTTK zajmował się ochroną zabytków. Był jednym ze współorganizatorów odbudowy zamku w Liwie i otworzonego tam muzeum. Jego nazwisko, oprócz 2 innych uwiecznione jest na tablicy w holu muzeum w Liwie. Aktywnie udzielał się również w węgrowskiej parafii ewangelickiej. Budowa ta była dofinansowywana prze ewangelików niemieckich, lub szwedzkich. To były czasy realnego socjalizmu i oficjalnie nie można było tego robić. Pieniądze miały przychodzić na Jana, a On przekazywał to dalej. Dowodzi to Jego wielkiej uczciwości i zaufania, którym się cieszył. Zmarł 6lutego1968 r. w Węgrowie i został pochowany na tamtejszym cmentarzu ewangelickim. Pozostała żona i troje dzieci. Do czasu choroby ( wylew udar) utrzymywali kontakty z rodzinami z Lubrańca. Zofia zamieszka w domu opieki, nie ma możliwości powspominać z Nią o dawnych czasach. Tadeusz mieszka z żoną Anną pod Węgrowem . Maria i Jadwiga wyszły za mąż i z założonymi rodzinami mieszkają daleko od mamy. |
Wojgal(1111) |